skanowanie mózgu


s146591.jpg

„Osiem % z niczego”

dsc00102.jpg  dsc00105.jpg  dsc00106.jpg  dsc00107.jpg  dsc00109.jpg  dsc00110.jpg

Drugie spotkanie DKK Tarnobrzeg odbyło się pod hasłem Edgara Kereta i jego zbiorku opowiadań, które właściwie zachwyciły nas wszystkich. Zachwyt spowodowany był – właśnie – czym dokładnie? Zaskakującymi rozwiązaniami, fantastycznymi sytuacjami, które na zakończenie sprowadzały na ziemię? Smutkiem pomieszanym z radością? Rodzimy konika, pies z odszczeloną głową wraca do domu, piękna dziewczyna co noc zamienia się w Tłuścioszka… :)

Poruszyła mnie bardzo relacja ze spotkania z Keretem w jego ulubionej kawiarni, chyba nic więcej nie chcę do tego dodać.

(Ale jeśli Wy chcecie – zapraszam – od tego są komentarze!)

http://www.gazetawyborcza.pl/1,75517,3115868.html

Etgar Keret, najpopularniejszy izraelski pisarz młodego pokolenia, chce udowodnić, że może istnieć Izrael bez wojny. Choćby na jeden wieczór i tylko do poduszki. Tak cichy i spokojny, że może się przyśnić. Ale czy naprawdę? Chyba nie, bo gdzieś w tle, za kolejnym zdarzeniem i kolejną postacią, zawsze pojawia się słowo lub zdanie, które sprowadza nas na ziemię!

Kawiarnia nazywa się Michal, zajmuje parter domu dokładnie na rogu Żabotyńskiego i Dezingoff. Dają tam wyborne ciastka i naleśniki polane czekoladą. To ulubione miejsce Etgara w tej części Tel Awiwu; już środek miasta, lecz wystarczająco blisko morza, by poczuć słony wiatr. Siedzimy więc w ogródku Michala i dumamy, czy można opowiadać o Izraelu, ale tak, by różniło się to od czołówek gazet: w Jerozolimie wysadził się zamachowiec samobójca, izraelskie buldożery zniszczyły kolejne domy na Zachodnim Brzegu, Hamas przeciwko porozumieniu, radykalni rabini za żydowskimi osadnikami.Próbujemy, lecz nie bardzo nam wychodzi. Bo zawsze wejdziemy w jakiś temat, za którym, choćby mocno ukryty, czai się izraelsko-palestyński konflikt.Gadamy choćby o telewizji. Że kiepskawa, że puszcza same telenowele, rozmiękcza mózgi; taka sama telewizja jak wszędzie na świecie. Ale zaraz pojawia się pytanie: czy wolno wyświetlać ckliwe filmiki, gdy wiadomością dnia jest kolejny zamach i krwawe ofiary? Co zrobić z reklamami: emitować czy nie? Co z teleturniejami, co z muzycznymi klipami? Jak ta telewizyjna, normalna papka ma się do izraelskiej rzeczywistości?Możemy też rozmawiać o wychodzeniu po papierosy. Lecz zaraz Etgar skomentuje: – Gdy idę do kiosku, nie mogę ciągle myśleć, że mijający mnie śniady chłopak z plecakiem to najpewniej szahid dźwigający laski trotylu. Gdybym tak myślał, trafiłbym do czubków. A bardzo nie chcę. I trochę taki jest zbiór opowiadań Etgara Kereta „Osiem procent z niczego”. Opowiastki to krótkie, ledwie na parę kartek, dowcipne, przewrotne, niekiedy słodkie jak romanse lub zapętlone jak kryminały. Wartki, oszczędny język doprawiony odrobiną naiwności i surrealizmu, groteska, śmiech przez łzy. O miłości i o zdradzie, o przyjaźni, o podróżach poza Izrael, o obiedzie w telawiwskiej restauracji, o chłopaku, który rośnie tylko dlatego, że jego rodzice zmniejszają się, o mówiącej rybie z jadłospisu, o paleniu trawy.Opowiastki codzienne i niecodzienne, lecz z całą pewnością dalekie od gazetowych nagłówków i telewizyjnych newsów, od polityki, porozumień pokojowych, zerwanych rozejmów i krwi. Okazuje się, że może istnieć Izrael bez wojny. Choćby na jeden wieczór i tylko do poduszki. Tak cichy i spokojny, że może się przyśnić.Ale czy może tak być naprawdę? Chyba nie, bo gdzieś tam w tle, za kolejnym zdarzeniem i kolejną postacią, zawsze pojawia się słowo lub zdanie, które zbyt szybko sprowadza nas na ziemię. Zdanie o wojsku, o bracie żołnierzu, który ma w domu karabin, w sam raz na nieposłusznego psa. Nawet kot Rabin, którego przejechał motocyklista, jest w jakimś sensie polityczny, bo gdyby kot nie nazywał się Rabin na cześć zamordowanego premiera Izraela Icchaka Rabina, pewnie też zginąłby pod kołami motoru, lecz jego śmierć nie wywołałaby takiej awantury.Etgar Keret należy do najpopularniejszych izraelskich pisarzy młodego pokolenia. Lubią go czytać może dlatego, że nie pisze o wojnie. Ale – opowiadano mi w Tel Awiwie – opowiadanie o kocie Rabinie bardziej zapadło w pamięć młodych Izraelczyków niż najbardziej płomienne przemowy nad grobem zastrzelonego polityka. Okazuje się bowiem, że o wojnie i o terrorze, o fanatykach z izraelskiej i z arabskiej strony barykady można pisać tak, jakby ich nie było. I wówczas to jest naprawdę przejmujące.”
Paweł Smoleński, Gazeta Wyborcza

4 Comments

  1. Witaj Kasik:)
    Nie chcę nic mówić, ale znów ktoś na moim blogu szukał Prometeusza… ;)
    CIepłego dnia i mnóstwa dobrych rzeczy! Całuję!

  2. Witaj Elik!:)
    Tak sobie myślę, że nie będziemy się tym martwić.
    Prometeusza nie da się już odnaleźć… Poszedł sobie w swoją stronę i niewiele po nim zostało.

Dodaj komentarz